"Prawdziwi przyjaciele to ci, którzy są przy tobie, gdy dobrze ci się wiedzie. Dopingujący cię, cieszący się z twoich zwycięstw. Fałszywi przyjaciele to ci, którzy pojawiają się tylko w trudnych chwilach, ze smutną miną, niby solidarni podczas gdy tak naprawdę twoje cierpienie jest pociechą w ich nędznym życiu."
Niestety ja jestem tak beznadziejna, że na razie dobrze mi się nie wiedzie i nie mogę zobaczyć czy mam prawdziwych przyjaciół. To dziwne. Bo mam dwie 'grupki' takich przyjaciół. Postaram Wam się to poniżej jak najprościej wyjaśnić:
~ grupka, z którą chodzę do klasy (liczy 7 osób, trzymamy się od 2 lat, chodzimy razem do 3 klasy gimnazjum) :
- Jagoda - zaczęłam się trzymać z nią przez znajomość rodziców, miałyśmy ze dwa latka. Czyli znamy się już 13 lat, bo wczoraj skończyłam moje 15 urodziny. Mieszkała za naszym miastem. Przeprowadziła się, gdy byłam w trzeciej klasie podstawówki w końcu DO naszego miasta. I zaczęłyśmy razem chodzić do klasy. A później razem go gimnazjum. Teraz wszędzie chodzimy razem. Takie dwie papużki-nierozłączki. Myślę, że skoro po tych 13 latach dalej jest w stanie patrzyć na mój krzywy ryj, dzień w dzień i wytrzymywać moje humorki, to to akurat jest prawdziwa przyjaźń, no i jeżeli ja oczywiście jestem w stanie wytrzymywać ją. Czasami zdarza, że się pokłócimy, ale jakoś nigdy tego nie wyjaśniamy. Niestety nie mamy zbyt wiele wspólnych pasji. Oprócz sportu i wychodzenia ze znajomymi. Ja lubię literaturę - Jagoda nie. Ja uwielbiam wszystkie rodzaje filmów (oprócz westernów, naprawdę ich nie cierpię - może kiedyś się przekonam...), ona tylko niektóre. Ja lubię zagłębiać się w różne rzeczy, rozważać co by było gdyby, marzyć o rzeczach, które nigdy w życiu się nie przytrafią - ona jest realistką i zawsze sprowadza mnie na ziemię. Ale chyba o to tutaj chodzi, prawda? Dopełniamy się. Najlepsze jest to, że często rozumiemy się bez słów. Albo wypowiadamy obie na raz te same słowa. Jeżeli znamy jakąś piosenkę, zazwyczaj są te same fragmenty tekstu. Obie śmiejemy się z błahych rzeczy. Wręcz uwielbiamy się śmiać. Zazwyczaj w swoim towarzystwie TO właśnie robimy. W najmniej spodziewanym momencie jedna wybucha śmiechem i śmiejemy się, dopóki nie będziemy mieć problemów z oddychaniem i łzy od śmiechu nie będą przysłaniać nam świata.
Tak, ona może być jednak moją przyjaciółką.
- Martyna - chodziłyśmy razem przez 6 lat do podstawówki. Zamieniłyśmy tylko parę słów ze sobą. Później trafiłyśmy razem do gimnazjum. Zaczęłam się z nią trzymać z uwagi na to, że również lubi kino oraz literaturę (choć tą drugą nieco mniej). Wracałyśmy razem ze szkoły i dobrze nam się gadało. Postanowiłyśmy co jakiś czas spotykać się u którejś i oglądać jakieś filmy. I tak zaczęłyśmy rozmawiać i poznawać siebie nawzajem. Uznałam, że jest bardzo ciekawą osobowością. Fajnie się ubiera, potrafi dać rady, których Jadzia (tak nazywamy Jagodę) w ogóle nie daje, i najważniejsze - ma podobne zainteresowania. To mnie do niej przekonało. Niestety obie jesteśmy równo uparte i przez to też się kłócimy. Najlepsze jest to, że po jakimś czasie jedna ze stron (w końcu) odpuszcza i się godzimy.
- Natalia - chodziłyśmy razem do przedszkola. Trzymałyśmy się tam razem, choć za bardzo za nią nie przepadałam. Teraz wspominam ją z tamtych czasów jako 'wredną sukę' . Teraz śmieję się z tego, ale wtedy było mi bardzo przykro. Otóż... Natalia tak jakby była 'kapitanem' w naszej trzyosobowej paczce. Zawsze mówiła co mamy robić. A jak jej nie słuchałyśmy, szantażowała nas tekstem ''...bo nie będę Cię lubić''. Teraz nie mogę się z tego nie śmiać. Wtedy wieczorami ciągle płakałam. Któregoś razu powiedziałam o tym mamie. Mama była zdziwiona, że tak łatwo daje sobą manipulować. Ale miałam przecież tylko 5 lat... Powiedziała, żebym następnym razem powiedziała coś typu '' i co z tego, że nie będziesz mnie lubić?". Uznałam, że to dobry pomysł i tak jej właśnie powiedziałam. Zatkało ją. Pamiętam tą sytuację, choć było to dobre 10 lat temu...
Chciała bym zajęła jej kolejkę, do łazienki, do mycia zębów. Powiedziała, że mam jej zająć miejsce PRZED sobą, bo inaczej ''nie będzie mnie lubić", odpowiedziałam jej tak, jak mama mnie nauczyła i miałam wręcz OGROMNĄ satysfakcję z jej miny. Już nigdy mnie nie zaszantażowała, a ja czułam się wolna. Następnie poszłyśmy razem do podstawówki. Przestałam się powoli z nią trzymać. Nasze relacje się osłabiły, a ja poznałam nowych ludzi. Dopiero teraz, razem w gimnazjum zaczęłyśmy trzymać się na nowo. A to wszystko przez Martynę. Przyjaźniły się, a ja jeżeli chciałam 'przyjaźnić' (dalej nie jestem pewna, czy mogę to tak nazywać) musiałam również przyjąć gorąco Natalię. I mimo, że nic do niej nie mam, urazy z dzieciństwa pozostały i wiem, że nigdy nie będę mogła nazwać jej PRZYJACIÓŁKĄ. Mówię, że o tym zapomniałam, ale podświadomość wie swoje. Może nie lubię jej z tego powodu, a może po prostu nie lubię jej zachowania i całej jej szlachetnej osoby. Sądzę, że jest pusta. Nie taka, jak te dziewczyny które nakładają kilo tapety na twarz i noszą zbyt obcisłe kiecki, spod których wystaje im sadło, bo wtedy wgl bym się z nią nie trzymała. Po prostu uważam, że z jej ust nie wypływa żadna mądrość.
Że nie ma swojego zdania, tylko uparcie trzyma się tego, w co wierzą jej znajomi. Nie pamiętam, by podobał jej się jakiś chłopak, który nigdy nie podobał się mnie, Jagodzie czy Martynie. Nie szanuje takich osób. Jak dla mnie - każdy musi mieć swoje zdanie. Oczywiście, zdania mogą być takie same, ale te dwie osoby muszą w nie wierzyć tak samo. Jeżeli ktoś sądzi tak tylko dlatego, że nie wie co sądzić, to jest to kompletnie bez sensu. Tak samo jak zapytam się jej o coś. Zero ładu i składu przy jej wypowiedziach. Nie wiem czy ona celowo okrąża temat i nie mówi nic, co byłoby coś warte, czy robi to bezmyślnie. Ale jak ma odpowiedzieć na ważne pytanie, to jąka się, powtarza parę razy te same zdania w odstępie czasowym i w końcu, mówi że sama nie wie. Więc tu mogę ją jawnie skreślić, bo to na pewno jest moja
- Kacper - poznałam go w gimnazjum. Jest jednym z inteligentniejszych tutaj. Ma swoje zdanie wyrobione na każdy temat i bardzo go za to podziwiam. I jeżeli w tym momencie wzięliście go za sztywniaka, to nawet nie jestem w stanie Wam poinformować o tym, jak bardzo się pomyliliście. To on jest klasowym 'przywódcą'. To on robi wszystko, by lekcje nie były zbyt nudne. To on mówi pani, po nieudanych żarcie, że "łooo. aż pranie wyschło" i tylko na niego pani się za to nie obrazi. Nie ma paska, choć sądzę, że w 3. klasie przyłoży się i go zdobędzie. Jest po prostu leniwy. Jest też fanem Chelsea Londyn. Lubi piłkę nożną, ale gra w tenisa. No i udziela też lekcji tenisa Martynie.
Są razem od połowy wakacji. Z nim też się często kłócę. Właściwie najczęściej z całej grupy. Zawsze mamy coś do siebie i do swojego zachowania, ale nie wiem jak on, ale jak już wcześniej mówiłam, bardzo go podziwiam. Niewiele chłopaków w jego wieku jest tak inteligentnych. I choć często ma zbyt długi jęzor, nie raz doprowadził mnie czymś do płaczu, ośmieszył publicznie, to go lubię. Często mu się zwierzałam, czasami z błahych rzeczy, czasami z ważniejszych. Momentami mnie wyśmiewał, momentami dawał rady. Może moim 'najlepszym przyjacielem na zawsze' nie jest, ale mogę go śmiało nazwać moim kumplem :)
- Przemek - kumpel. Dobry kumpel. Poznałam go w gimnazjum. Chodził razem z Kacprem do podstawówki. Dobrze się uczy, dostanie się do liceum, do którego będzie chciał. Jest sympatyczny i nie potrafi na starcie zrazić do siebie człowieka. Lubi koszykówkę i jest fanem Miami Heat, choć również gra w tenisa - z Kacprem. Wie o moich miłostkach, chociaż od niedawna. Nie wyśmiewa mnie z tego powodu. Zresztą ja wiem o jego i też go za to szanuję. To słodkie, jak chłopakowi podoba się dziewczyna i zwierza się z tego komuś innemu. Podoba się wielu dziewczynom (choć nie tak bardzo, jak ten poniżej). Typowy 'słiciak' - blondyn z niebieskimi oczami. Wierny kompan do picia. Nie bierzcie od razu mnie za pijaczkę i Bóg-wie-kogo. Nie piję zbyt wiele. Nie chwalę się tym innym. Nigdy nie byłam upita i nigdy nie wypiłam więcej niż jedno piwo, bądź dwa kieliszki wódki. Po prostu fajnie jest czasem usiąść, dobrze pogadać i popijać sobie piwo. I Przemek również to lubi. Fajnie byłoby mieć takiego brata. Choć jako kumpla również jest fajnie.
- Kuba - znamy się z podstawówki. Wzdychałam do niego i to jak... Wysłałam mu nawet kiedyś walentynkę (anonimową) i dowiedział się, że to byłam ja. ( Do dzisiaj się ze mnie z tego powodu śmieje...). Teraz poszedł z nami (czyt. naszą siódemką) do gimnazjum. Jest świetnym sportowcem. W każdej dyscyplinie jest najlepszy, choć nałogowo trenuje pływanie. Jest nawet mistrzem Polski w pływaniu. (Pewnie wielokrotnym). Kiedyś również pływałam. Ba! Pływałam siedem lat i byłam nawet niezła. Ale pływanie na zawodach nie przynosiło mi satysfakcji. Dlatego zrezygnowałam. Lubię pływać, ale nie na czas. Dobra, wróćmy do niego. Wielki amant. Dziewczyny wzdychają do niego, a on dobrze o tym wie. Nie jest zbyt inteligentny, ale można się z nim pośmiać z wielu rzeczy, trochę pogadać i trzymać się. W podstawówce chodził z Martyną (która później wzdychała do niego do momentu, w którym zaczęła być z Kacprem). Był moment kiedy nie był z Martyną i chodził z Jagodą. Bodajże 5 klasa podstawówki. Jednak pozostali na etapie przyjaciół. Są świetnymi przyjaciółmi. Razem pływają w jednej drużynie i wiedzą o sobie wszystko. On zawsze jej się zwierza ze wszystkiego. Ostatnio kręcił z Natalią (nie rozumiem jego gustu w tym miejscu, gdyby chociaż była ładna... zupełnie nie rozumiem!), ale w końcu również uważa ją za sukę, bo chociaż on jej się podobał, była na tyle leniwa, że nic z tym nie zrobiła, choć on za nią biegał i mógłby dla niej nawet przynieść gwiazdkę z nieba. Jest fajny i lubię się z nim trzymać. Byłoby całkiem nieźle, gdyby również został moim bratem. Jako kumpel jest świetny ( i uwierzcie mi, poznając go bliżej, CAŁKOWICIE uleczyłam się z młodzieńczego zauroczenia). A więc... Kumpel.
Tak więc zakończyłam opowiadanie o 'Super Siódemce'. Jednak na obozie (jeżdżę na ten obóz odkąd pamiętam, w tym roku byłam na nim 9 raz) poznałam dziewczyny, które są świetne. Z nimi ani raz się nie pokłóciłam, wszystko zostaje w paczce między nimi. Jest ich szóstka. Poniżej (teraz postaram się o wiele krócej) je opiszę.
~ druga grupka, poznana na obozie:
- Ania 1 - w tym roku bardziej ją poznałam. Znałyśmy się kilka lat, ale nigdy się sobie nie zwierzałyśmy. Jest świetna. Bardzo dobrze mi się z nią gada, jest równie zboczona co ja ( a to ułatwia sprawę, ponieważ nie ma żadnych dziwnych, niedowierzających spojrzeń w moją stronę). Ubiera się świetnie. Ma bloga szafiarskiego i bardzo podziwiam ją za jej styl. Tak jakby chodziła z chłopakiem (później o nim powiem, to zbyt dłuuuuuuga historia), który podoba mi się praktycznie przez całe życie, ale ją wykorzystał i wystawił. Strasznie mi z tego powodu przykro, pomimo tego, że dalej mi się podoba. Jest równie kochliwa co ja. Lubi sport. Dobrze się uczy. Dużo chłopaków szaleje na jej punkcie, a ona o tym chyba nie zdaje sobie sprawy. Ma oryginalną urodę i wysportowane ciało. I to chyba wszystko. Znam ją za krótko by nazwać ją przyjaciółką, ale chyba jesteśmy na właściwej drodze, by może kiedyś nimi zostać. Jest szansa, że trafimy razem do klasy w liceum.
- Ania 2 - choć w tym roku nie było jej na obozie, chodzi z całą grupką do klasy. W tym roku również ją poznałam. Jest ogromną fanką 30 Secounds to Mars, Linkin Park i Nirvany. Kocha równie Harry'ego Pottera co ja. Jest inteligentna i dobrze mi się z nią gada. Też jara się małymi rzeczami co do chłopaków (jak ja, na przykład zwykłe spojrzenie może wywołać u mnie nieprzespaną noc). Jest laureatką z polskiego. Lubi też literaturę i kino. Ma długaśne nogi, jest wysoka i ładna (mówię Wam, na pewno wiele chłopaków za nią szaleje). Fajnie nam się gada. Bardzo ją lubię. Jest możliwość, że też z nią trafie do klasy w liceum. I jesteśmy również na dobrej drodze, by się zaprzyjaźnić.
- Miriam - oryginalne imię, prawda? Tak jak jej nosicielka! Ubóstwiam ją! Jest taka specyficzna, szczera i zabawna. Jeżeli zrobi coś głupiego, wyda jakąś tajemnicę i zwrócisz jej na to uwagę, lub wytkniesz jej jakiś błąd (nawet delikatnie) będzie się tym zamęczać dłużej, niż Ty będziesz o tym pamiętać. Ma grecką urodę. Jest naprawdę piękna i równie o tym nieświadoma. Również laureatka z polskiego, choć moim zdaniem ma większą smykałkę do przedmiotów ścisłych. Chce iść do liceum do mat-fizu. Kocha Harry'ego Pottera, za co ja kocham ją! Jest inteligenta i nieco mściwa (rozumiem ją bardzo w tym drugim, też zawsze muszę komuś oddać za coś, co mi zrobił :D ). Również jesteśmy na dobrej drodze, by się zaprzyjaźnić.
- Marysia - z nią się zbratałam najmniej z tej grupki. Jest dobra i ma czyste serce. I jeżeli istnieje niebo, to ona na pewno tam pójdzie. Zawsze zrobi to, o co ją poprosisz. Jest mądra. I może nie jest jakaś piękna itd, ale naprawdę - ma złote serce. Wiele osób ma ją za dziwaczkę i strasznie mi z tego powodu jest jej żal. Nie zdradziłam nigdy żadnego sekretu jej, ale wiem, że na pewno nikomu by o nim nigdy nie wypaplała. Po prostu - anioł :)
Nie wiem czy chcę się z nią przyjaźnić, ale trzymać - owszem.
- Natalia (przezwisko = Złota) - jest świetna i również oryginalna. Też zgrałam się z nią dopiero w tym roku (tak jak prawie ze wszystkimi dziewczynami tutaj, oprócz Dominiki - tej poniżej). Hmmm... Co mogę o niej powiedzieć... Jest też całkowicie szczera, ma brata bliźniaka. Gra w kosza (awww :3). Jest inteligentna, kurcze - one wszystkie są mądre! Nie wiem co powiedzieć jeszcze na jej temat... Jest zabawna. Lubię jej towarzystwo. Nigdy nie gadałyśmy o niczym poważnym, ale o błahostkach zawsze fajnie mi się z nią gadało. Też chyba nigdy się jej nie zwierzałam, ale nie muszę. Lubię nasze relacje takie, jakie są. Nie muszę się z nią przyjaźnić, choć mogłabym. Fajna z niej dziewczyna :)
- Dominika - zamykam nią w tym momencie tę grupkę. Znam ją równie długo jak Jagodę i nie potrafię stwierdzić czy ją lubię, czy nie. Czasami wydaje się zbyt nieśmiała, czasami zbyt głupio-mądra. Wie o mnie dużo (naprawdę duuuużo) rzeczy i czasami mnie to przeraża. Lubi literaturę, kino, seriale itd. Jest świetną uczennicą. Niekiedy mam jej serdecznie dość. Mam ochotę kopnąć ją w twarz i krzyknąć (nieco niemiło, wiem...) "Spierdalaj". Wszystko musi mieć zaplanowane, parę tygodni wcześniej, czym doprowadza mnie do szaleństwa. Jak gdzieś mamy wyjść, to tego samego dnia nie możemy ustalić godziny, tylko musimy zrobić dzień wcześniej. Inaczej by ześwirowała. Ma też dobre strony. Zawsze mnie wysłucha i bez względu na to co usłyszy, nie będzie miała mnie za pustą, głupią czy tym podobne. Nie trzyma się z chłopakami. Praktycznie nigdy z żadnym nie rozmawiała. Boi się nawiązywania nowych kontaktów ( i choć ja też, po nawiązaniu zawsze się wyluzuję i zaczynam być sobą, a Dominika cały czas jest spięta). Rzadko podoba jej się jakiś chłopak. Jak jest już ktoś, to jest to święto. Nie wiem co o niej sądzić... Mówi o mnie i o Jadzi jakbyśmy były jej najlepszymi przyjaciółkami. Wręcz siostrami. Ale czy jesteśmy? Nie potrafię na to pytanie w tym momencie odpowiedzieć. Nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafiła.
Ykhm, to już wszystko. Ale tylko o moich przyjaciołach i nieprzyjaciołach. W następnej notce postaram się opisać siebie, moje miłości ( tą jedną, ciągnącą się latami i tych wiele, mniejszych, które odciągają moje myśli o tej jednej miłości... - co prawda zazwyczaj są nieodwzajemnione, ale zawsze coś), moje hobby, plany na przyszłość i określę co mniej więcej będę tutaj opowiadała. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć i jeżeli jeszcze nie wyrzuciliście komputera, bądź nie macie dosyć mnie i mojego nudnego marudzenia - dajcie znak życia w komentarzu i odwiedzajcie bloga co jakiś czas. Na pewno jeszcze się odezwę - i to pewnie niedługo. Jak to mówią Włosi - Arrivederci.
PS Wiem, że początki bywają trudne - u mnie zazwyczaj nudne, dlatego żeby Wam wynagrodzić (jeżeli to u góry wszystko przeczytaliście) te wielkie nudy, wklejam na dole dziecko z sandałem na głowie :)
Po 1 piszesz za małą czcionką i strasznie trudno cokolwiek odczytać.
OdpowiedzUsuńPo 2 w niektórych miejscach widzę błędy językowe.
Po 3 widzę, że lubisz się rozpisywać.
Przeczytałam i może wrócę.
Pozdrawiam;)