13 września 2012

One Direction...

Cześć. Dzisiaj w miarę krótko i zwięźle. W szkole trochę nudno. Dzisiaj przez cały dzień 'jaram się' One Direction. I proszę bez nienawiści. Sądzę, że każdy z nich jest bardzo utalentowany, a na osobności każdy z nich jest bardzo, bardzo słodki. Najbardziej Zayn Malik. Spójrzcie na jego oczy, rzęsy i brwi. Lepszego kompletu NIGDY w życiu nie widziałam. Uwielbiam jak chłopak ma długie rzęsy. I dobre brwi (nie krzaczaste, nie złączone - chyba, że dodaje mu to uroku, tylko zadbane i widoczne) i świecące się oczy. Lubię też jak ma wysportowane łydki i niezły tors, ale to już inna bajka. O i Zayn ma jeszcze kolczyki. A u niektórych (u niego też) chłopaków to wygląda po prostu super! No więc dzisiaj o tym prawie cały czas rozmawiałam z Madzią i Justyną z mojej klasy. Są naprawdę świetne i mają WIELKIEGO fioła na punkcie 1D (skrót od One Direction). Justyna uwielbia Nialla (który dzisiaj ma urodziny! HAPPY B-DAY!) od 6 miesięcy. Madzia Harry'ego od nieco krótszego czasu i choć kochają najbardziej tych wymienionych, uwielbiają również 1D w całości. Ja szaleję za Zaynem (oczywiście nie myślcie, że przez zamroczenie do niego zapomniałam o Maćku, wielbić artystę to jedno, ale wielbić zwykłego chłopaka to zupełnie co innego:) I zaczęłam się udzielać bardziej na twitterze. Jestem z siebie dumna *-*

Mam już 19  obserwujących! Wiem, że to dla
normalnej osoby mało, ale biorąc pod uwagę, że tydzień temu miałam 6-ściu to ogromny postęp! Muzyka na dziś?

http://www.youtube.com/watch?v=mpPTXXGBXBs


Poniżej macie parę fotek Zayna i 1D :D
Czyż oni nie są słodcy?









12 września 2012

Zwykły, szkolny dzień.

Dzisiaj krótka notka, bo muszę się ZACZĄĆ w końcu uczyć polskiego. Wiem, że skoro mam ogromną pracę klasową, to powinnam poświęcić dosyć dużo czasu, ale jestem także leniwa i uzależniona od mojego ulubionego sprzętu elektronicznego = mojego laptopika <3
Ok. Na wstępie muszę Was poinformować, że prawie przez cały dzień rozpaczałam z powodu 3+ z języka polskiego. Miałam dostać 5! Umiałam na 5! :(
Jak widać pani tak nie sądzi...
Dzisiaj pod szkołę przyszła po mnie Ania (1...)
Pomińmy fakt, że ta ciota się trochę spóźniła i autobus jej uciekł... Ale jest strasznie kochana. No bo zbyt często po mnie do szkoły ktoś nie przychodzi. A ma w sumie trochę daleko od swojego domu, więc to bardzo miły i hojny gest.
Dzisiaj postanowiłam, że będę częstszą bywalczynią Twittera... Choć mam tylko 16 followersów, zdobędę więcej i więcej i jeszcze więcej. Zobaczycie jeszcze! Choć wczoraj miałam mniej więcej 10, więc jest już postęp.
I miałam dzisiaj także rozmowę na języku angielskim (po angielsku, z Anglikiem), żeby zobaczyć do której grupy się dostanę. Jeszcze nie wiem do której, ale mam nadzieję, że nie pójdę z jakimiś dzieciakami, które będą kopać nauczycieli, obżerać się jak świnie na lekcjach itd (byłam z nimi dwa lata w jednej grupie i czas powiedzieć temu DOŚĆ!).
Hmmm... Sądzę, że to tyle na dziś. Do jutra :)


PS W piątek jadę do Warszawy na zakupy, a w sobotę idę na walkaton. Nie mogę się doczekać :3

11 września 2012

Cholerna matma.

Dlaczego mam tak nieustępliwych rodziców?! Mówię, że nie chcę chodzić na dodatkową matematykę - i mnie zapisują. Mówię, że mi się nie przyda, że nie będę miała czasu na podstawowe przedmioty i nie będę ich umiała, więc wolę najpierw opracować poziom podstawowy, a nie go nie umieć i zająć się ponadpodstawowym - mają to w dupie i kiedyś im za to podziękuję. Jestem niewdzięczna i oni płacą za te lekcje, a ja tego nie doceniam! Kurcze, przecież nie musicie za nie płacić! Właśnie tego chcę! Nie przyda mi się to NIJAK w życiu i WIEM, że NIE CHCĘ nic w życiu robić z matematyką. Na dodatek chodzę z Miriam i Dominiką na tę dodatkową matematykę. A ich mózgi znacznie przewyższają mój mały mózg :(
Ich końcowe oceny z matmy to 6, moja końcowa ocena z matmy, ledwo 4. Niestety próbowałam już wszystkiego.

- Rozmowy
- Płaczu
- Rozmowy
- W tym samym czasie są zajęcia wyrównawcze z chemii, na które mogłabym chodzić, skoro nie rozumiem chemii
- Płaczu
- Rozmowy

NIC nie działa. Oni po prostu realizują swoje niespełnione marzenia MOIM KOSZTEM. A miałam tyle planów. Chciałam przystąpić do konkursu przedmiotowego z biologii i języka polskiego, ale teraz nie będę miała czasu na dodatkową naukę z tych przedmiotów, jeżeli będę miała zadania z matematyki do rozwiązywania... Na dodatek chciałam wieczorami biegać (wczoraj biegałam i jestem z siebie dumna :3) i poszukać jakiegoś kursu filmowego, czy jakichś warsztatów. I pewnie nie będę miała również czasu na to. Bo po co poświęcać czas na hobby, skoro można rozwiązywać jakieś pieprzone zadania matematyczne, które w moim całym życiu już więcej mi się nie przydadzą (jedynie może na maturze i w liceum...). Ale mojej przyszłości z matematyką na pewno nie wiążę, więc po co oni mi to robią? Dla mojego dobra? Wątpię...

10 września 2012

Moja pierwsza i teraźniejsza miłość.

Hej. Tu znowu ja :)
Mam nadzieję, że nie zraziliście się na starcie do mnie. A nawet jeśli - to trudno. W końcu to mój 'internetowy pamiętnik', a nie Wasz. I nie musi nikt tego czytać. Piszę to dla siebie i jestem z tego dumna. Robię to w internecie, ponieważ zawsze zapominam, gdy zasiadam do biurka o moim pamiętniku (zeszycie), lecz gdy wchodzę na komputer od razu przypominam sobie o swojej stronie. Fajnie jest mieć gdzie opisywać swój dzień, swoje emocje i odczucia.
Okej, to jak już wiecie (albo nie, nie pamiętam czy wspominałam) mam na imię Olga. Hobby - sport (jazda konna, tenis, koszykówka, pływanie, rolki, rower, narty, snowboward, narty wodne, piłka ręczna), literatura, kino, gotowanie i pisanie opowiadań. Lubię się śmiać, ale lubię też płakać. Jestem jedną z tych romantycznych i wrażliwych. Zawsze chodzę z głową w chmurach i jestem z natury optymistką. I chociaż mam 15 lat, NIGDY w życiu nie miałam chłopaka i nigdy się nie całowałam (w policzek się nie liczy). I nie pomyślcie sobie teraz, że mam wielką dupę, jestem brzydka, jestem przymułem czy jakimś totalnym no-life'em - bo tak nie jest. Może mój tyłek do malutkich nie należy, ale nie jest za duży. Moja twarz też nie jest nie wiadomo jak straszna. Do jakichś najpopularniejszych nastolatków też nie należę, ale nie narzekam na brak znajomych i mam co robić w weekendy i z kim spędzać wakacje/ferie. Także... A tak. Pamiętam, ostatnio miałam wspomnieć o chłopaku, który podoba mi się już z... tak. W tyk roku mijało 10 lat. Dziwne, co? Żeby jakiś chłopak mógł się podobać jednej dziewczynie tyle czasu... Poznaliśmy się za pomocą rodziców. Gdy byłam mała, mama mi i mojej starszej o dwa lata siostrze powiedziała, że przyjdą chłopcy - jeden jest starszy ode mnie o rok, a drugi od mojej siostry o rok. Mi przypadł do gustu Maciek, ten młodszy. Oczywiście pamiętam momenty, kiedy mi się nie podobał. Było to zazwyczaj w roku szkolnym, gdy widywaliśmy się rzadko. Niestety zawsze kiedy go widziałam ponownie - uczucie wracało. Pewnie pomyślicie, jak 5-latka może być zakochana... No cóż... Ja z pewnością byłam zakochana w NIM. Po 10 latach znajomości, on - bez wątpienia stał się jednym z popularniejszych w naszym mieście. Gra w koszykówkę i to całkiem nieźle. O jego ciele marzą wszystkie dziewczyny... No prawie wszystkie. Ba! Podobał się też mojej siostrze... Pamiętam jak rok temu spaliśmy w jednym namiocie, on był pijany, a ona wykorzystała ten moment i obciągnęła mu myśląc, że ja śpię. W namiocie był jeszcze starszy brat Maćka - Przemek i moja kumpela - Jagoda. Oni spali. Choć Jagoda dowiedziała się o tym incydencie od razu, następnego dnia... Nie potrafię trzymać języka za zębami... A byłam wtedy tak zdołowana, że musiałam się komuś zwierzyć. ON mi się podobał, owszem. Moja droga do zdobycia jego serca z pewnością nie prowadziła przez rozporek, więc wcale nie zazdrościłam mojej siostrze. Najgorsze było to, że on także jej się podobał i boję się, że dalej tak jest... Ona jest starsza ode mnie, i od niego o rok też. Chodzą razem na imprezy, mają wspólne towarzystwo. Boję się, że to ona prędzej ma szansę być z nim. Proszę Was... 10 lat mi się podoba. Normalny chłopak chyba by coś zauważył...
O przeżyciach z nim będę Wam pisać na bieżąco, bo przecież nie będę Wam się chwalić, że tańczyłam z nim na osiemnastce jego brata ( z Martą nie tańczył!... do 1 godziny, bo o tej godzinie właśnie musiałam wyjść z uwagi na mój niski wiek... moja siostra mogła zostać do 4! :( ) i pożegnałam się z nim uściskiem! :D

I żebyście nie myśleli, że nigdy się nikomu nie podobałam. Parę razy chłopacy prosili mnie o 'zawarcie związku', ale nigdy do nich nic nie czułam. I to nie z uwagi na ich twarze... Raz gościu był przeciętny, ale nie czułam zupełnie NIC do niego. Nie będę się przymuszać do związku z kimś, żeby być z kimkolwiek. Gdyby tak, to bym poleciała w ramiona jakiegoś przymułka (przepraszam za wyrażenie, ale oni naprawdę są trochę zacofani...) z mojej klasy. Zbyt się szanuję i usprawiedliwiam się, że czekam na odpowiednią osobę - ale jak to brzmi?! "Nigdy się nie całowałam - czekam na odpowiednią osobę." Przecież nie raz, nie dwa Maciek pytał mi się, czy jestem z kimś w związku i było mi strasznie głupio ZA KAŻDYM razem odpowiadać, że nie.

Okej. A dzisiaj w szkole było w miarę fajnie. Była kartkówka z polskiego, napisałam wszystko i liczę na piąteczkę. Miałam też pisać sprawdzian z mapki Europy, ale koleżanka się nie nauczyła i muszę pisać jutro... Był też 'mały przypał' na języku angielskim, ponieważ kolega wyrzucił płytę z podręcznika kolegi przez okno i trafiła ona w samochód naszej nauczycielki od matematyki. Zostało to zarejestrowane na naszej kamerze. Przyszedł woźny i zaczął się drzeć, że jesteśmy źli i że mamy się przyznać kto to zrobił! Tylko parę osób wiedziało kto to (Kacper!) i nikt go nie wydał. Udawaliśmy, że to ktoś z piętra niżej, że może na parapecie była płyta i wiatr ją zdmuchnął, i tak bajerowaliśmy, że nawet nasza nauczycielka od angielskiego nam uwierzyła. Niestety później przyszedł dyrektor i powiedział, że każdy po kolei będzie musiał się stawić u niego w gabinecie. Poszła jedynie przewodnicząca z koleżanką, a my poszliśmy do domu. Nie wiem jak inni, ale ja byłam strasznie głodna i nie miałam zamiaru marnować mojego czasu na takiego głupoty. Ja prawie zawsze jestem głodna i jak już jestem, to mam zamiar zaspokoić mój głód. A z tego powodu, iż moim postanowieniem na rok szkolny jest niejedzenie słodyczy (oczywiście w niedzielę mogę jeść desery - inaczej z pewnością bym nie wytrzymała tego). I choć wszyscy mówią mi, że jestem głupia i po co odmawiać sobie przyjemności i choć moje BMI jest idealne, to nie czuję się dobrze w swoim ciele i postanowiłam nieco schudnąć. Nie chcę być jakaś taka koścista jak te szkielety na wybiegach. Chcę mieć takie krągłości, jakie aktorki mają ( i choć wiem, że u mnie to będzie wyglądać gorzej, bo moje 165 cm przy ich 1.8 m jest śmieszne, ale zawsze coś... :). I postanowiłam mieć nieco większe mięśnie brzucha... :D
Mięśnie łydek mam ogromne, aż mnie to przeraża. Biceps też mam całkiem niezły. Najgorzej wyrobiony mam właśnie mięsień brzucha i dlatego muszę nad nim popracować. Dobra, może uda mi się także co jakiś czas pobiegać, bo chcę także popracować na formą, która przez te wakacje zmalała tak, że po 300 m biegu mam ogromną kolkę i strasznie ciężko mi oddychać. Jak mojej mamie mówię, że może mam astmę to mnie ucisza i mówi, że po prostu mam słabą formę i pewnie przytyłam, skoro ciężko jest mi się ruszać... o.o
Milutka, nieprawdaż? :)
Dobra, ja uciekam. Idę pobiegać. Przynajmniej spróbuję. Te 300 m... Trzymajcie za mnie kciuki :)
Pozdrowionka.

9 września 2012

'Krótkie' Powitanie.

Witajcie. Jeżeli już przypadkiem weszliście na tę stronę - zostańcie, proszę. Możliwe, że będziecie moimi jedynymi czytelnikami, a może setnymi. Kto wie? Może będziecie tymi jedynymi, którzy zrozumieją mnie. Zrozumieją to, o czym piszę. Sama siebie nie rozumiem, więc nie wymagam, że Wy będziecie. Ale postarajcie się. Bo fajnie jest mieć kogoś, kto Ciebie rozumie. Nie jestem pewna czy mam kogoś takiego. Mam przyjaciół, ale czy są moimi przyjaciółmi na stałe? Czy może odejdą przy pierwszej, lepszej okazji? Paulo Coelho powiedział:
"Praw­dzi­wi przy­jaciele to ci, którzy są przy tobie, gdy dob­rze ci się wie­dzie. Do­pin­gujący cię, cieszący się z twoich zwycięstw. Fałszy­wi przy­jaciele to ci, którzy pojawiają się tyl­ko w trud­nych chwi­lach, ze smutną miną, ni­by so­lidar­ni pod­czas gdy tak nap­rawdę two­je cier­pienie jest pociechą w ich nędznym życiu."

Niestety ja jestem tak beznadziejna, że na razie dobrze mi się nie wiedzie i nie mogę zobaczyć czy mam prawdziwych przyjaciół. To dziwne. Bo mam dwie 'grupki' takich przyjaciół. Postaram Wam się to poniżej jak najprościej wyjaśnić:

~ grupka, z którą chodzę do klasy (liczy 7 osób, trzymamy się od 2 lat, chodzimy razem do 3 klasy gimnazjum) :


- Jagoda - zaczęłam się trzymać z nią przez znajomość rodziców, miałyśmy ze dwa latka. Czyli znamy się już 13 lat, bo wczoraj skończyłam moje 15 urodziny. Mieszkała za naszym miastem. Przeprowadziła się, gdy byłam w trzeciej klasie podstawówki w końcu DO naszego miasta. I zaczęłyśmy razem chodzić do klasy. A później razem go gimnazjum. Teraz wszędzie chodzimy razem. Takie dwie papużki-nierozłączki. Myślę, że skoro po tych 13 latach dalej jest w stanie patrzyć na mój krzywy ryj, dzień w dzień i wytrzymywać moje humorki, to to akurat jest prawdziwa przyjaźń, no i jeżeli ja oczywiście jestem w stanie wytrzymywać ją. Czasami zdarza, że się pokłócimy, ale jakoś nigdy tego nie wyjaśniamy. Niestety nie mamy zbyt wiele wspólnych pasji. Oprócz sportu i wychodzenia ze znajomymi. Ja lubię literaturę - Jagoda nie. Ja uwielbiam wszystkie rodzaje filmów (oprócz westernów, naprawdę ich nie cierpię - może kiedyś się przekonam...), ona tylko niektóre. Ja lubię zagłębiać się w różne rzeczy, rozważać co by było gdyby, marzyć o rzeczach, które nigdy w życiu się nie przytrafią - ona jest realistką i zawsze sprowadza mnie na ziemię. Ale chyba o to tutaj chodzi, prawda? Dopełniamy się. Najlepsze jest to, że często rozumiemy się bez słów. Albo wypowiadamy obie na raz te same słowa. Jeżeli znamy jakąś piosenkę, zazwyczaj są te same fragmenty tekstu. Obie śmiejemy się z błahych rzeczy. Wręcz uwielbiamy się śmiać. Zazwyczaj w swoim towarzystwie TO właśnie robimy. W najmniej spodziewanym momencie jedna wybucha śmiechem i śmiejemy się, dopóki nie będziemy mieć problemów z oddychaniem i łzy od śmiechu nie będą przysłaniać nam świata.
Tak, ona może być jednak moją przyjaciółką.

- Martyna - chodziłyśmy razem przez 6 lat do podstawówki. Zamieniłyśmy tylko parę słów ze sobą. Później trafiłyśmy razem do gimnazjum. Zaczęłam się z nią trzymać z uwagi na to, że również lubi kino oraz literaturę (choć tą drugą nieco mniej). Wracałyśmy razem ze szkoły i dobrze nam się gadało. Postanowiłyśmy co jakiś czas spotykać się u którejś i oglądać jakieś filmy. I tak zaczęłyśmy rozmawiać i poznawać siebie nawzajem. Uznałam, że jest bardzo ciekawą osobowością. Fajnie się ubiera, potrafi dać rady, których Jadzia (tak nazywamy Jagodę) w ogóle nie daje, i najważniejsze - ma podobne zainteresowania. To mnie do niej przekonało. Niestety obie jesteśmy równo uparte i przez to też się kłócimy. Najlepsze jest to, że po jakimś czasie jedna ze stron (w końcu) odpuszcza i się godzimy.

- Natalia - chodziłyśmy razem do przedszkola. Trzymałyśmy się tam razem, choć za bardzo za nią nie przepadałam. Teraz wspominam ją z tamtych czasów jako 'wredną sukę' . Teraz śmieję się z tego, ale wtedy było mi bardzo przykro. Otóż... Natalia tak jakby była 'kapitanem' w naszej trzyosobowej paczce. Zawsze mówiła co mamy robić. A jak jej nie słuchałyśmy, szantażowała nas tekstem ''...bo nie będę Cię lubić''. Teraz nie mogę się z tego nie śmiać. Wtedy wieczorami ciągle płakałam. Któregoś razu powiedziałam o tym mamie. Mama była zdziwiona, że tak łatwo daje sobą manipulować. Ale miałam przecież tylko 5 lat... Powiedziała, żebym następnym razem powiedziała coś typu '' i co z tego, że nie będziesz mnie lubić?". Uznałam, że to dobry pomysł i tak jej właśnie powiedziałam. Zatkało ją. Pamiętam tą sytuację, choć było to dobre 10 lat temu...
Chciała bym zajęła jej kolejkę, do łazienki, do mycia zębów. Powiedziała, że mam jej zająć miejsce PRZED sobą, bo inaczej ''nie będzie mnie lubić", odpowiedziałam jej tak, jak mama mnie nauczyła i miałam wręcz OGROMNĄ satysfakcję z jej miny. Już nigdy mnie nie zaszantażowała, a ja czułam się wolna. Następnie poszłyśmy razem do podstawówki. Przestałam się powoli z nią trzymać. Nasze relacje się osłabiły, a ja poznałam nowych ludzi. Dopiero teraz, razem w gimnazjum zaczęłyśmy trzymać się na nowo. A to wszystko przez Martynę. Przyjaźniły się, a ja jeżeli chciałam 'przyjaźnić' (dalej nie jestem pewna, czy mogę to tak nazywać) musiałam również przyjąć gorąco Natalię. I mimo, że nic do niej nie mam, urazy z dzieciństwa pozostały i wiem, że nigdy nie będę mogła nazwać jej PRZYJACIÓŁKĄ. Mówię, że o tym zapomniałam, ale podświadomość wie swoje. Może nie lubię jej  z tego powodu, a może  po prostu nie lubię jej zachowania i całej jej szlachetnej osoby. Sądzę, że jest pusta. Nie taka, jak te dziewczyny które nakładają kilo tapety na twarz i noszą zbyt obcisłe kiecki, spod których wystaje im sadło, bo wtedy wgl bym się z nią nie trzymała. Po prostu uważam, że z jej ust nie wypływa żadna mądrość.
Że nie ma swojego zdania, tylko uparcie trzyma się tego, w co wierzą jej znajomi. Nie pamiętam, by podobał jej się jakiś chłopak, który nigdy nie podobał się mnie, Jagodzie czy Martynie. Nie szanuje takich osób. Jak dla mnie - każdy musi mieć swoje zdanie. Oczywiście, zdania mogą być takie same, ale te dwie osoby muszą w nie wierzyć tak samo. Jeżeli ktoś sądzi tak tylko dlatego, że nie wie co sądzić, to jest to kompletnie bez sensu. Tak samo jak zapytam się jej o coś. Zero ładu i składu przy jej wypowiedziach. Nie wiem czy ona celowo okrąża temat i nie mówi nic, co byłoby coś warte, czy robi to bezmyślnie. Ale jak ma odpowiedzieć na ważne pytanie, to jąka się, powtarza parę razy te same zdania w odstępie czasowym i w końcu, mówi że sama nie wie. Więc tu mogę ją jawnie skreślić, bo to na pewno jest moja przyjaciółka nieprzyjaciółka :)

- Kacper - poznałam go w gimnazjum. Jest jednym z inteligentniejszych tutaj. Ma swoje zdanie wyrobione na każdy temat i bardzo go za to podziwiam. I jeżeli w tym momencie wzięliście go za sztywniaka, to nawet nie jestem w stanie Wam poinformować o tym, jak bardzo się pomyliliście. To on jest klasowym 'przywódcą'. To on robi wszystko, by lekcje nie były zbyt nudne. To on mówi pani, po nieudanych żarcie, że "łooo. aż pranie wyschło" i tylko na niego pani się za to nie obrazi. Nie ma paska, choć sądzę, że w 3. klasie przyłoży się i go zdobędzie. Jest po prostu leniwy. Jest też fanem Chelsea Londyn. Lubi piłkę nożną, ale gra w tenisa. No i udziela też lekcji tenisa Martynie.
Są razem od połowy wakacji.  Z nim też się często kłócę. Właściwie najczęściej z całej grupy. Zawsze mamy coś do siebie i do swojego zachowania, ale nie wiem jak on, ale jak już wcześniej mówiłam, bardzo go podziwiam. Niewiele chłopaków w jego wieku jest tak inteligentnych. I choć często ma zbyt długi jęzor, nie raz doprowadził mnie czymś do płaczu, ośmieszył publicznie, to go lubię. Często mu się zwierzałam, czasami z błahych rzeczy, czasami z ważniejszych. Momentami mnie wyśmiewał, momentami dawał rady. Może moim 'najlepszym przyjacielem na zawsze' nie jest, ale mogę go śmiało nazwać moim kumplem :)

- Przemek - kumpel. Dobry kumpel. Poznałam go w gimnazjum. Chodził razem z Kacprem do podstawówki.  Dobrze się uczy, dostanie się do liceum, do którego będzie chciał. Jest sympatyczny i nie potrafi na starcie zrazić do siebie człowieka. Lubi koszykówkę i jest fanem Miami Heat, choć również gra w tenisa - z Kacprem. Wie o moich miłostkach, chociaż od niedawna. Nie wyśmiewa mnie z tego powodu. Zresztą ja wiem o jego i też go za to szanuję. To słodkie, jak chłopakowi podoba się dziewczyna i zwierza się z tego komuś innemu. Podoba się wielu dziewczynom (choć nie tak bardzo, jak ten poniżej). Typowy 'słiciak' - blondyn z niebieskimi oczami. Wierny kompan do picia. Nie bierzcie od razu mnie za pijaczkę i Bóg-wie-kogo. Nie piję zbyt wiele. Nie chwalę się tym innym. Nigdy nie byłam upita i nigdy nie wypiłam więcej niż jedno piwo, bądź dwa kieliszki wódki. Po prostu fajnie jest czasem usiąść, dobrze pogadać i popijać sobie piwo. I Przemek również to lubi. Fajnie byłoby mieć takiego brata. Choć jako kumpla również jest fajnie.

- Kuba - znamy się z podstawówki. Wzdychałam do niego i to jak... Wysłałam mu nawet kiedyś walentynkę (anonimową) i dowiedział się, że to byłam ja. ( Do dzisiaj się ze mnie z tego powodu śmieje...). Teraz poszedł z nami (czyt. naszą siódemką) do gimnazjum. Jest świetnym sportowcem. W każdej dyscyplinie jest najlepszy, choć nałogowo trenuje pływanie. Jest nawet mistrzem Polski w pływaniu. (Pewnie wielokrotnym). Kiedyś również pływałam. Ba! Pływałam siedem lat i byłam nawet niezła. Ale pływanie na zawodach nie przynosiło mi satysfakcji. Dlatego zrezygnowałam. Lubię pływać, ale nie na czas. Dobra, wróćmy do niego. Wielki amant. Dziewczyny wzdychają do niego, a on dobrze o tym wie. Nie jest zbyt inteligentny, ale można się z nim pośmiać z wielu rzeczy, trochę pogadać i trzymać się. W podstawówce chodził z Martyną (która później wzdychała do niego do momentu, w którym zaczęła być z Kacprem). Był moment kiedy nie był z Martyną i chodził z Jagodą. Bodajże 5 klasa podstawówki. Jednak pozostali na etapie przyjaciół. Są świetnymi przyjaciółmi. Razem pływają w jednej drużynie i wiedzą o sobie wszystko. On zawsze jej się zwierza ze wszystkiego. Ostatnio kręcił z Natalią (nie rozumiem jego gustu w tym miejscu, gdyby chociaż była ładna... zupełnie nie rozumiem!), ale w końcu również uważa ją za sukę, bo chociaż on jej się podobał, była na tyle leniwa, że nic z tym nie zrobiła, choć on za nią biegał i mógłby dla niej nawet przynieść gwiazdkę z nieba. Jest fajny i lubię się z nim trzymać. Byłoby całkiem nieźle, gdyby również został moim bratem. Jako kumpel jest świetny ( i uwierzcie mi, poznając go bliżej, CAŁKOWICIE uleczyłam się z młodzieńczego zauroczenia). A więc... Kumpel.


Tak więc zakończyłam opowiadanie o 'Super Siódemce'. Jednak na obozie (jeżdżę na ten obóz odkąd pamiętam, w tym roku byłam na nim 9 raz) poznałam dziewczyny, które są świetne. Z nimi ani raz się nie pokłóciłam, wszystko zostaje w paczce między nimi. Jest ich szóstka. Poniżej (teraz postaram się o wiele krócej) je opiszę. 


~ druga grupka, poznana na obozie:

- Ania 1 - w tym roku bardziej ją poznałam. Znałyśmy się kilka lat, ale nigdy się sobie nie zwierzałyśmy. Jest świetna. Bardzo dobrze mi się z nią gada, jest równie zboczona co ja ( a to ułatwia sprawę, ponieważ nie ma żadnych dziwnych, niedowierzających spojrzeń w moją stronę). Ubiera się świetnie. Ma bloga szafiarskiego i bardzo podziwiam ją za jej styl. Tak jakby chodziła z chłopakiem (później o nim powiem, to zbyt dłuuuuuuga historia), który podoba mi się praktycznie przez całe życie, ale ją wykorzystał i wystawił. Strasznie mi z tego powodu przykro, pomimo tego, że dalej mi się podoba. Jest równie kochliwa co ja. Lubi sport. Dobrze się uczy. Dużo chłopaków szaleje na jej punkcie, a ona o tym chyba nie zdaje sobie sprawy. Ma oryginalną urodę i wysportowane ciało. I to chyba wszystko. Znam ją za krótko by nazwać ją przyjaciółką, ale chyba jesteśmy na właściwej drodze, by może kiedyś nimi zostać. Jest szansa, że trafimy razem do klasy w liceum.
- Ania 2 - choć w tym roku nie było jej na obozie, chodzi z całą grupką do klasy. W tym roku również ją poznałam. Jest ogromną fanką 30 Secounds to Mars, Linkin Park i Nirvany. Kocha równie Harry'ego Pottera co ja. Jest inteligentna i dobrze mi się z nią gada. Też jara się małymi rzeczami co do chłopaków (jak ja, na przykład zwykłe spojrzenie może wywołać u mnie nieprzespaną noc). Jest laureatką z polskiego. Lubi też literaturę i kino. Ma długaśne nogi, jest wysoka i ładna (mówię Wam, na pewno wiele chłopaków za nią szaleje). Fajnie nam się gada. Bardzo ją lubię. Jest możliwość, że też z nią trafie do klasy w liceum. I jesteśmy również na dobrej drodze, by się zaprzyjaźnić.
- Miriam - oryginalne imię, prawda? Tak jak jej nosicielka! Ubóstwiam ją! Jest taka specyficzna, szczera i zabawna. Jeżeli zrobi coś głupiego, wyda jakąś tajemnicę i zwrócisz jej na to uwagę, lub wytkniesz jej jakiś błąd (nawet delikatnie) będzie się tym zamęczać dłużej, niż Ty będziesz o tym pamiętać. Ma grecką urodę. Jest naprawdę piękna i równie o tym nieświadoma. Również laureatka z polskiego, choć moim zdaniem ma większą smykałkę do przedmiotów ścisłych. Chce iść do liceum do mat-fizu. Kocha Harry'ego Pottera, za co ja kocham ją! Jest inteligenta i nieco mściwa (rozumiem ją bardzo w tym drugim, też zawsze muszę komuś oddać za coś, co mi zrobił :D ). Również jesteśmy na dobrej drodze, by się zaprzyjaźnić.
- Marysia - z nią się zbratałam najmniej z tej grupki. Jest dobra i ma czyste serce. I jeżeli istnieje niebo, to ona na pewno tam pójdzie. Zawsze zrobi to, o co ją poprosisz. Jest mądra. I może nie jest jakaś piękna itd, ale naprawdę - ma złote serce. Wiele osób ma ją za dziwaczkę i strasznie mi z tego powodu jest jej żal. Nie zdradziłam nigdy żadnego sekretu jej, ale wiem, że na pewno nikomu by o nim nigdy nie wypaplała. Po prostu - anioł :)
Nie wiem czy chcę się z nią przyjaźnić, ale trzymać - owszem.
- Natalia (przezwisko = Złota) - jest świetna i również oryginalna. Też zgrałam się z nią dopiero w tym roku (tak jak prawie ze wszystkimi dziewczynami tutaj, oprócz Dominiki - tej poniżej). Hmmm... Co mogę o niej powiedzieć... Jest też całkowicie szczera, ma brata bliźniaka. Gra w kosza (awww :3). Jest inteligentna, kurcze - one wszystkie są mądre! Nie wiem co powiedzieć jeszcze na jej temat... Jest zabawna. Lubię jej towarzystwo. Nigdy nie gadałyśmy o niczym poważnym, ale o błahostkach zawsze fajnie mi się z nią gadało. Też chyba nigdy się jej nie zwierzałam, ale nie muszę. Lubię nasze relacje takie, jakie są. Nie muszę się z nią przyjaźnić, choć mogłabym. Fajna z niej dziewczyna :)
- Dominika -  zamykam nią w tym momencie tę grupkę. Znam ją równie długo jak Jagodę i nie potrafię stwierdzić czy ją lubię, czy nie. Czasami wydaje się zbyt nieśmiała, czasami zbyt głupio-mądra. Wie o mnie dużo (naprawdę duuuużo) rzeczy i czasami mnie to przeraża. Lubi literaturę, kino, seriale itd. Jest świetną uczennicą. Niekiedy mam jej serdecznie dość. Mam ochotę kopnąć ją w twarz i krzyknąć (nieco niemiło, wiem...) "Spierdalaj". Wszystko musi mieć zaplanowane, parę tygodni wcześniej, czym doprowadza mnie do szaleństwa. Jak gdzieś mamy wyjść, to tego samego dnia nie możemy ustalić godziny, tylko musimy zrobić dzień wcześniej. Inaczej by ześwirowała. Ma też dobre strony. Zawsze mnie wysłucha i bez względu na to co usłyszy, nie będzie miała mnie za pustą, głupią czy tym podobne. Nie trzyma się z chłopakami. Praktycznie nigdy z żadnym nie rozmawiała. Boi się nawiązywania nowych kontaktów ( i choć ja też, po nawiązaniu zawsze się wyluzuję i zaczynam być sobą, a Dominika cały czas jest spięta). Rzadko podoba jej się jakiś chłopak. Jak jest już ktoś, to jest to święto. Nie wiem co o niej sądzić... Mówi o mnie i o Jadzi jakbyśmy były jej najlepszymi przyjaciółkami. Wręcz siostrami. Ale czy jesteśmy? Nie potrafię na to pytanie w tym momencie odpowiedzieć. Nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafiła.

Ykh
m, to już wszystko. Ale tylko o moich przyjaciołach i nieprzyjaciołach. W następnej notce postaram się opisać siebie, moje miłości ( tą jedną, ciągnącą się latami i tych wiele, mniejszych, które odciągają moje myśli o tej jednej miłości... - co prawda zazwyczaj są nieodwzajemnione, ale zawsze coś), moje hobby, plany na przyszłość i określę co mniej więcej będę tutaj opowiadała. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć i jeżeli jeszcze nie wyrzuciliście komputera, bądź nie macie dosyć mnie i mojego nudnego marudzenia - dajcie znak życia w komentarzu i odwiedzajcie bloga co jakiś czas. Na pewno jeszcze się odezwę - i to pewnie niedługo. Jak to mówią Włosi - Arrivederci.




PS Wiem, że początki bywają trudne - u mnie zazwyczaj nudne, dlatego żeby Wam wynagrodzić (jeżeli to u góry wszystko przeczytaliście) te wielkie nudy, wklejam na dole dziecko z sandałem na głowie :)